Zaufanie – jedna z najważniejszych
rzeczy w każdej ludzkiej relacji. Bez zaufania nie ma przyjaźni,
czy miłości. Wszystko buduje się właśnie na wzajemnym zaufaniu.
Niektórych zaufanie zdobyć można bezproblemowo, innych jednak
niezmiernie trudno. Najgorzej, gdy ktoś w przeszłości został
zraniony przez jedną z najbliższych osób. Gdy stracimy zaufanie do
kogoś, komu bezgranicznie ufaliśmy, kogo kochaliśmy, stracimy
zaufanie do większości ludzi. Niektórzy przez jeden moment w swoim
życiu, tracą zaufanie do całego otaczającego ich świata.
Odcinają się, a wszystko co ich dręczy trzymają w sobie. Dużo
ludzi później nie radzi sobie z natłokiem emocji tłumionych w
sobie, lecz są też osoby, które są wystarczająco silne, by to
wszystko udźwignąć. Mimo utraconego zaufania, idą dalej przed
siebie, żyją dalej i czują się świetnie. Jednak czy ich życie
naprawdę jest takie jak powinno?
„Zranić nas mogą tylko ci, którym zaufamy.”
Jest na świecie pewna dziewczyna
której, już od kilku lat, życiowym mottem jest właśnie to
zdanie. Dlaczego właśnie ten cytat? Jak pewnie się domyślacie, w
przeszłości została zraniona przez kogoś bardzo jej bliskiego. Od
tego czasu wybudowała wokół siebie coś jakby mur, który chroni
ją i nie pozwala się nikomu do niej zbliżyć. Mimo, że ma dużo
znajomych, z każdym zostaje tylko na etapie koleżeństwa, nic
więcej. Podświadomość nie pozwala jej polubić kogoś bardziej,
niż tylko jako znajomego. Nie ufa nikomu na tyle, żeby się z nim
przyjaźnić. To jest właśnie przykład tego, że tylko dzięki
zaufaniu można stworzyć między ludźmi jakikolwiek prawdziwy
związek.
Ta dziewczyna to Katherine Johnson.
Młoda, bo zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna, która po śmierci
tak bliskiej jej sercu osoby, jaką był jej ojciec, po części
zamknęła się w sobie i przybrała maskę. Maskę nienawiści,
bezczelności, maskę obojętności wobec drugiego człowieka. Nie
doprowadziła do tego sama w sobie śmierć jej ojca, lecz
wydarzenia, które miały miejsce chwilę później. Stało się coś,
czego nikt nigdy by się nie spodziewał. Zwłaszcza ze strony tak
bliskiej, a jednocześnie tak obcej dla Katie kobiety. A chodzi tu o
jej matkę, choć lepszym określeniem byłoby rodzicielkę. Są
niestety na świecie ludzie, którzy darzą szczerą nienawiścią
nawet najbliższe w ich życiu osoby, bo ich własne, rodzone dzieci.
Takim człowiekiem jest właśnie Madeleine. Kiedy tylko zmarł
ojciec Katherine, a było to gdy dziewczyna miała 10 lat, jej matka
wysłała ją do internatu. Co w gruncie rzeczy nie było takie złe,
bo przecież dużo dzieci mieszka w internatach. Z jedną tylko
różnicą, wszystkie pozostałe dzieci wyjeżdżały do rodzin,
kiedy tylko miały taką okazję, a Katie przez 3 lata spędzone w
tamtym miejscu, ani razu nie była w domu. Wyjeżdżała stamtąd
tylko na święta i wakacje, lecz nie do swojego rodzinnego domu, ale
o tym później. Po tych kilku latach, matka dziewczyny, po długich
namowach pewnej osoby, zabrała ją z powrotem do domu. Do tej pory
nikt nie wie, jakim cudem udało się przekonać Madeleine. Katherine
po powrocie do rodzinnego domu dowiedziała się, że ktoś
zamieszkał z jej matką. Okazało się, że jej rodzicielka, już
rok przed śmiercią męża znalazła sobie kochanka, który
wprowadził się do niej wraz ze swoją córką Victorią,
rówieśniczką Katie. Mimo tych wszystkich szokujących informacji,
dziewczyna była pewna, że nie stanie się już nic równie złego,
jak trafienie do internatu. W pewnym sensie miała racje. Rok później
stało się bowiem coś o wiele gorszego i to właśnie przez tę
sytuację Katherine do końca znienawidziła matkę. Za dość dużą
opłatą, jej matka, wraz z nowym mężem umieścili ją na 3 lata w
poprawczaku. To był cios poniżej pasa. Ból który poczuła
dziewczyna jest nie do opisania. W takim momencie chyba każdy miałby
depresję gwarantowaną. Działo się w tym poprawczaku wiele, a co
dokładnie, dowiecie się przy innej okazji. Jak na razie wiedzieć
musicie tyle, że nasza bohaterka się załamała, miała dość
życia, ale kto by nie miał? Na szczęście, przy którejś z kolei
próbie samobójczej pojawił się przy niej ktoś, kto wspierał ją
od zawsze. Jakby osobisty anioł stróż, tu na ziemi.
Nina Dobrev, to właśnie osobisty
anioł naszej bohaterki. Jest to jedyna osoba, której Katie ufa,
choć mimo to czuje się niekomfortowo mówiąc jej o tym co czuje, o
tym co ją dręczy, niepokoi. Dziewczyny traktują się jak siostry.
Jak już wcześniej wspomniałam Katherine z internatu wyjeżdżała
tylko na święta i wakacje, to właśnie u Niny je spędzała. Razem
często jeździły na plan filmowy, do serialu w którym gra Nina.
Tam też Katie mogła odpocząć od wszystkich problemów,
zrelaksować się. Jak już wiecie na niewiele to się zdało. Mimo,
że między internatem, a poprawczakiem bohaterka spędziła rok w
rodzinnym domu, nie czuła się dobrze, co spowodowało dość
głęboką depresję. Codzienne rozmowy z Niną, chociażby przez
telefon, pomagały ale nie na tyle, żeby później nie spróbowała
skończyć ze swoim życiem. Gdy w wieku 17 lat Katherine znów
próbowała się zabić, Nina zrobiła coś, co od dawna planowała.
Po długich błaganiach, a nawet kilku groźbach matka Katie zgodziła
się na to, by dziewczyna zamieszkała u aktorki.
Chyba pora skończyć te wywody, już
znacie historię naszej bohaterki. Myślę, że powinno to trochę
wytłumaczyć niektóre zdarzenia, o których później przeczytacie.
Katie nie miała kolorowej przeszłości, a niektóre rzeczy wydawać
się mogą wręcz nierealne, ale uwierzcie mi na słowo, że takie
rzeczy naprawdę się na świecie dzieją. Nie jest też tak, że
nastolatkowie nie mają problemów, jak dorośli. Każdy z nas ma
jakiś problem, ci starsi i ci młodsi, i jedni i drudzy przeżywają
wszystko na swój sposób. Ta siedemnastoletnia dziewczyna przeżyła
do tej pory wiele, a przeżyje jeszcze więcej. Czy będą to dobre,
czy złe przeżycia, przeczytacie wkrótce.
----------------------------------
W końcu znalazłam chwilę czasu, by wstawić rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba, czy też nie. Mam tylko nadzieję, że napiszecie mi szczere opinie na jego temat. Chciałabym wiedzieć co tak naprawdę myślicie. Czy w ogóle jest w tym wszystkim sens.
----------------------------------
W końcu znalazłam chwilę czasu, by wstawić rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba, czy też nie. Mam tylko nadzieję, że napiszecie mi szczere opinie na jego temat. Chciałabym wiedzieć co tak naprawdę myślicie. Czy w ogóle jest w tym wszystkim sens.
Chcesz wiedzieć co naprawdę myślę? To jest świetne:) jednak sądzę, że to jest bardziej prolog niż rozdział :) bo w rozdziale powinien być jakiś dialog, czy cuś :) ale bardzo dobrze piszesz , nie robisz błędów, tekst był długi, ciekawy. Masz talent do pisania tylko powinnaś go rozwijać.. Najlepiej na tym blogu :D Życzę ci dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :) ilysm xxx ps.:i dziękuję, że zdecydowałaś się pisać w trakcie roku szkolnego:) wiele osób zawiesza swoje blogi z tego właśnie powodu i mam nadzieję że nie będziesz jedną z nich. Ale jak coś to zrozumiem, bo sama mam w sql taki nawał nauki że szkoda gadać.. Ale to tyle o mnie. Chciałam ci jeszcze raz podziękować za to że piszesz mimo że na pewno masz dużo własnych zajęć. Kocham cię za to xxx <3
OdpowiedzUsuńHmm cześć to mógłby być bardziej prolog ale oki. No nie powiem, nie powiem , fajnie i ciekawie się zapowiada. No to tak jak będziesz posać opowiadanie to poamiętaj, pisz dialogi bo bez nich sie trozhę trudno czyta. Tak na przyszłość. Mam nadzieję że dodasz szybko następny? Ja już się nie mogę dozczekać .
OdpowiedzUsuńAnonimek
=D