wtorek, 1 października 2013

Jednopart

Macie, możecie sobie poczytać w trakcie przerwy trwającej na blogu. :)
Szczerze mówiąc, chyba jeszcze nigdy nie byłam zadowolona z żadnego opowiadania tak, jak z tego jednoparta.

Best FriEND
Czy jest coś gorszego niż strata przyjaciela? Tak, świadomość, że ten przyjaciel wolał kogoś innego niż ciebie.
Wszystko się kiedyś kończy, prawda? Wszystko przemija. Nic nie jest na zawsze. Dlaczego więc ludzie okłamują nas mówiąc, że będą z nami na zawsze, że nigdy nas nie zostawią? Te wszystkie obietnice to steki bzdur. W głębi serca jednak każdy z nas wierzy, że jego miłość, czy przyjaźń będzie wieczna. Każdy pragnie znaleźć osobę, która powie, że będzie nas kochała do końca świata.
Nadzieja umiera ostatnia, prawda? Niestety ten płomyk nadziei, po pewnym czasie powoli gaśnie. Chociażbyśmy naprawdę mocno wierzyli, po jakimś czasie przestajemy mieć nadzieję, że wszystko się ułoży.
Jak to jest, że ludzie znający się od dziecka, ufający sobie bezgranicznie, nagle tracą ze sobą jakikolwiek kontakt? Przestają ze sobą rozmawiać, pisać i tak po prostu zapominają o sobie nawzajem? Zazwyczaj niestety jest tak, że zapomina tylko jedna strona, a druga po prostu nie potrafi. Nie umie zapomnieć, chociażby bardzo pragnęła. Strata ukochanej osoby boli jeszcze bardziej, gdy widzisz, że ona normalnie żyje, bez ciebie. Znalazła sobie nowych przyjaciół, czy dziewczynę. Wiedzie świetne, szczęśliwe życie, życie w którym nie ma ciebie.
Czy da się tak naprawdę zapomnieć o kimś, kogo kochało się bezgranicznie? Czy da się żyć bez osoby, która była dla nas całym światem? Odpowiedź jest prosta. Nie. Można udawać, że wszystko jest ok, ale nie można zapomnieć o kimś, bez kogo nie możemy żyć.
Każdy pragnie szczęścia swojego przyjaciela. Niestety często nie uświadamiamy sobie, że szczęście drugiej osoby może sprawić, że my będziemy nieszczęśliwi. Ja właśnie nie zdawałam sobie z tego sprawy. Pragnęłam jego szczęścia ponad wszystko, nawet ponad moje własne.
Byliśmy przyjaciółmi od zawsze. Mieszkaliśmy obok siebie, znaliśmy się od piaskownicy. Zawsze byliśmy nierozłączni. On posiadał wielki talent. Pięknie grał na pianinie i śpiewał, chciał zostać piosenkarzem. Wspierałam go we wszystkim co robił, namawiałam do różnych występów, castingów. I właśnie przez jeden z takich castingów go straciłam. Straciłam przyjaciela, przez coś, do czego sama go namówiłam. Ironia losu, prawda? Byłam z nim w każdym momencie, przez dokładnie 12 lat. Dostał się do zespołu, spełniał marzenia, robił to, co kochał najbardziej, występował na scenie. Na początku nie było tak źle, często dzwonił, pisał, często bywał w domu. Później kontakt nam się urwał. Przeprowadził się do Londynu, owszem odwiedzał swoją rodzinę w Gloucester, ale do mnie nigdy nie przyszedł. Zapomniał, a może stwierdził, że nie potrzebna mu stara przyjaciółka, skoro znalazł sobie wielu nowych? Na początku próbowałam to naprawić. Dzwoniłam, lecz nie odbierał, pisałam, ale nie odpisywał. Czasami nawet, gdy był w domu, próbowałam z nim porozmawiać, ale udawał, że go nie ma. Po jakimś czasie się poddałam. Powoli traciłam nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek się z nim zobaczę. Minęły dokładnie 3 lata od naszego ostatniego spotkania. Czy nadal tęsknię? Bardzo. Wciąż mi go brakuje. Nie potrafię wyrzucić go z pamięci. Zwłaszcza, że razem z zespołem stają się coraz sławniejsi, widzę go w gazetach, internecie, czy w telewizji. Cholernie mi go brakuje, a on najwidoczniej całkiem o mnie zapomniał.
Nadszedł dzień moich 18 urodziny. Każdy normalny nastolatek zrobiłby z tej okazji huczną imprezę, ale nie ja. Z kim mam świętować, skoro on był moim jedynym przyjacielem? Cały mój świat kręcił się wokół niego. Oprócz niego nie mam nikogo. Oczywiście są jeszcze kochający mnie rodzice, ale to nie to samo. Od 3 lat żyję ze świadomością, że nigdy nie będę miała przyjaciela. Mam kilku znajomych, ale żaden z nich nie jest moim przyjacielem. Żaden nie jest jak on. Nie obchodzę urodzin, od kiedy jego już nie ma w moim życiu, bo dlaczego mam cieszyć się z dnia, który jest tylko kolejnym dniem bez niego? Trudno jest pogodzić się z ciągle przemijającym czasem, zapomnieć o przeszłości, kiedy każdego dnia tak bardzo się za kimś tęskni. Niestety moi rodzice są innego zdania, chcą abym zaczęła żyć normalnie, więc jak co roku moje urodziny spędzamy razem. Oczywiście nie może zabraknąć tortu i zdmuchiwania świeczek. Co roku życzę sobie tego samego. Życzę sobie, aby kiedyś wrócił i otoczył mnie swoją miłością.
Wieczorny spacer, to czas, w którym mogę wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Mogę powspominać. Codziennie chodzę w to samo miejsce. Nasze miejsce. Niby zwykła polanka, ale przywołuje masę wspomnień. Tego dnia, w moje urodziny, również tam poszłam. Tym razem jednak było trochę inaczej niż zwykle. Jeszcze nigdy nie spotkałam tam żadnej osoby. Zawsze byłam tylko ja. Ale nie tym razem. Ktoś siedział na polanie. Do samego końca nie byłam pewna, kto to jest, ale w głębi serca wiedziałam, że to on. W pewnym momencie na mnie spojrzał.
-Nathan... - wyszeptałam zdziwiona, a zaraz szczęśliwa, że w końcu go widzę.
Przez chwilę w ciszy na siebie patrzeliśmy, aż on odwrócił głowę i znów zaczął wpatrywać się gdzieś w dal. Długo stałam jak sparaliżowana, nie wiedziałam co robić. Ale w końcu niepewnie podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. Żadne z nas się nie odzywało. Oboje patrzeliśmy przed siebie.
-Co tutaj robisz? - zapytałam cicho, lekko drżącym głosem, a on tylko wzruszył ramionami.
-To miejsce wzbudza tyle wspomnień. - powiedział po dłuższej chwili.
Przez pewien czas znów nic nie mówiliśmy, obydwoje wspominaliśmy. Każde z nas lekko się uśmiechało, jakby przypominając sobie te wszystkie szczęśliwe chwile spędzone razem.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego? - spytałam cicho wciąż patrząc przez siebie. Musiałam się dowiedzieć. Chciałam poznać prawdę, przestać żyć przypuszczeniami.
-Co dlaczego? - w tym momencie pierwszy raz na mnie spojrzał.
-Dlaczego się nie odzywałeś? Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego... zapomniałeś? - mówiłam z lekkim zawahaniem.
-Ja... - zaczął odwracając głowę – ja wcale nie zapomniałem. - wyszeptał.
-To dlaczego się nie odezwałeś? Dlaczego urwałeś ze mną kontakt? - zapytałam z wyrzutem, tym razem jednak na niego patrząc.
-Chciałem się odezwać, ale coś mnie blokowało. Nie potrafiłem. Cały czas o tobie myślałem, ciągle zastanawiałem się co teraz robisz. Chciałem zadzwonić, napisać, ale nie umiałem. Gdy jeszcze na początku przychodziłaś do mnie, gdy byłem w Gloucester, próbowałaś porozmawiać, udawałem że mnie nie ma. Bałem się naszego spotkania. Bałem się, że mnie nienawidzisz, że nie chcesz mnie znać. Wiem, że wszystko zepsułem. Sam doprowadziłem do tego, że mnie teraz nienawidzisz. Byłem głupi, gdyby nie moje beznadziejne zachowanie, wszystko byłoby dobrze. Myślałem, że jak zerwę kontakt z tobą, to będzie lepiej. Dla mnie i dla ciebie. Nie będziemy musieli przechodzić przez ciągłe pożegnania. Myślałem, że jak wyjadę i już nie będę się odzywał, to zapomnisz. Zapomnisz o mnie i będziesz szczęśliwa. Miałem nadzieję, że ja też z czasem zapomnę, ale nie potrafię. Nie mogłem pogodzić się z tym, że nie ma cię obok mnie. Nie umiem bez ciebie żyć, po prostu nie potrafię.
-Nath... ja wcale cię nie nienawidzę. Próbowałam sobie wmówić, że nie chcę cię znać, ale nie dałam rady. Gdy mój rozum mówił, że chcę o tobie zapomnieć. Moje serce krzyczało, że... że cię kocham. Codziennie miałam nadzieję, że kiedyś wrócisz. Niestety ta nadzieja coraz bardziej gasła. Aż do dzisiaj. Gdy tylko zobaczyłam, że ktoś tutaj siedzi, coś we mnie krzyczało, że to właśnie ty. Nie dowierzałam aż do samego końca, aż do momentu, gdy na mnie spojrzałeś. Wtedy moje serce zaczęło bić ja szalone i uświadomiłam sobie, że cały czas coś do ciebie czuję. - mówiłam, cały czas patrząc mu w oczy. Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach, sama już nie wiedziałam, czy to ze szczęścia, czy smutku. Po chwili poczułam jego dłoń na swoim policzku. Delikatnie otarł moje łzy i przybliżył swoją twarz do mojej. Poczułam wtedy coś, czego jeszcze nigdy nie czułam, jakbym w brzuchu miała stado motyli, a moje serce biło tak szybko, jak nigdy dotąd. Przymknęłam powieki i po chwili poczułam jego delikatne usta na moich.
-Kocham cię Emily. Nie jak przyjaciółkę, ale jak nikogo innego. - wyszeptał po tym delikatnym pocałunku.
-Ja też cię kocham Nath. - powiedziałam cicho.
-Może moja mama miała rację. Może my naprawdę jesteśmy sobie pisani. - wyszeptał patrząc w moje oczy.
W jego oczach widziałam iskierki radości, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Uśmiech, który tak bardzo kochałam. Był to najlepszy prezent urodzinowy, jaki kiedykolwiek dostałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz